Więc egzystowali sobie teraz w kuchni i nie wiem jak Blake, ale Nate na pewno szamał rybne paluszki kapitana Iglo, ahoj.
- Ty mi nie pochlebiasz, więc muszę sam sobie - stwierdził błyskotliwie, kiwając głową z zapałem, by nadać swej przemowie poważniejszego wydźwięku - Więc, bawiłaś się kiepsko tylko przez te buty, taaak? - spytał, akcentując słowo 'tylko', bo chciał, żeby podzieliła się z nim wszelkimi wrażeniami z balu. Przy okazji obczaił sobie stopy Blake odziane w te złe obuwie, sprawcę maskaradowej stypy.
- Ja Ci nie pochlebiam? - udała obrażoną, przy czym oczywiście szamała pyszne paluchy rybne, które egzystowały na jej talerzu. Podejrzewała, że były one z kartonu/ torebki, ale i tak byly pyszne (pewnie z biedronki).
- Przez buty, no i przez to, że egzystowałam sobie tam samotnie, jak parasola. - teraz to sie zasmucila, no nie.
- Oczywiście, powiem więcej, wyśmiewasz mnie! Śmiejesz się z moich gaci w statki i nawet z dresiku - wyżalił się, nalewając im do szklanek pałerejda, którego uprzednio wyciągnął z lodówki - Samotnie? A Chanel i ten, jak mu tam... - próbował sobie przypomnieć jak miał na imię ten młodzik, ale coś opornie mu szło, więc jedynie się bananowo uśmiechnął, mając nadzieję, że Blake wybaczy mu tą wtopę.
- Ale ja przecież kocham twoje gacie w statki i twój dresik z trzema paskami - no przeciez nie byla taka zła. Akurat teraz ;p Czasami miała tylko jakies przepatrząc na niego wymownie, no niech się wykarze i się domyśli.
- Ethan ! - przypomniała sobie jego imię, bo trzeba przyznać, że też go nie pamiętała.
- Wiesz, o co mi chodzi - powiedziała patrząc na niego wymownie, no niech się wykarze i się domyśli.
Coś ci chyba nie wyszło xd
- Hm, może jakaś podpowiedź? - uśmiechnął się przebiegle, no bo przecież wiedział, o co jej chodzi, a przynajmniej mam nadzieję, bo po twojej weri complikejted wypowiedzi, to nie jestem pewien xd
A więc,ok teraz jeden z dziesieciu, tadzio jakmu tam daje podpowiedz pierwszy raz w historii programu.
- A więc, stoi sobie taka jedna Blejk jak parasola, sama sobie stoi - zaczęła, przegryzając sobie co 2,5 słowa tego palucha rybnego. - A obok stoi sobie Szanel, nie sama sobie stoi ! - łał, toż to podpowiedz byla zacna, jak nie skapnie się , to opusci ten lokal w podskokach.
- No wiesz, gdyby ta parasola nie woziła się windami, tylko jak wszystkie parasole poprosiła ładnie, żeby jakiś zacny młodzieniec po nią przyszedł, to też nie stała by sama - powiedział rozbawiony, bo już znudziło mu się udawania, że nie wie o ce be.
- No cóż, widocznie taki los tej parasoli jest - wyszczerzyła się ukazując swoją klawiaturę, jakże błyszczącą, jak z reklamy kolgejt. - A jak parasola poprosi po czasie, to też się będzie liczyć? - spytała mając nadzieję, że chociaż parasoli się należeć będzie jakieś pocieszenie za egzystencję w windzie.
- Parasola ma szczęście, bo chłopak parasoli wyznaje zasadę 'lepiej późno niż wcale' - przecież nie będzie jej tu sapał, że powinna się zjawić na balu punktualnie, blablabla.
Spróbowałby posapać, to by wyciągnęła składaną parasolkę i zrobiła tutaj porządek.
- A więc, czy chciałbyś pomknąć ze mną na bal, białą karocą z czarnymi rumaczkami, co wiąże się z tym, że musiałbyś odtańczyć ze mną taniec, a nawet nie jeden? - spytała miłym głosem, żeby oczywiście się zgodził.
- Gdyby tylko ten bal jeszcze trwał, to owszem, moja droga, pomknąłbym czym prędzej - obwieścił uroczyście, kończąc już posiłek, który jedli miliony minut.
Miliony minut trwał ten posiłek, bo był obfity i ogólnie uroczysty.
- Ależ ja to mam pecha! - westchnęła sobie, ładnie i eklegancko odnosząc talerzyk do zlewu czy czego tam, mającego w każdym razie miejsce w tej kuchni. - Dajesz wiarę, że do tej pory nie nawaliliśmy! - stwierdziła, stojąc sobie przy blaciku i opierając się o niego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
| 
|