Właśnie tutaj, właśnie teraz, Donnie we własnej personie rozpoczynał pierwszy dzień w Nowym Jorku. Prawie pierwszy rzecz jasna. Rozpoczynał go więc od zastanawiania się nad kupnem gazety telewizyjnej dla starego i jakimiś fajasami. Gapił się więc na ladę pełną głupich tanich gazet, rozważał kupno kropki tv lub to i owo.
Skye z opuchniętym id płaczu oczami stała przy ladzie. Kupowała sobie fajki i jakąś gazetkę typu party, a jakże. Obróciła się trzymajac w ręce jednocześnie gazete, telefon, portfel i papierosy i wpadła wprost na Donaldka. Powiedzmy, żeby było ciekawiej to skye nie płaciła kartą lecz zwykłymi monetami, które posypały się z otwartego portfela w chwilii zderzenia.
Donaldek (który nie cierpiał swojej matki za to imię) przez chwilę stał jak wryty, bo było mu daleko do dżentelmena, więc dopiero po chwili w mózgu zaskoczyła mu śrubka i przypomniał sobie, że należałoby pomóc pozbierać miliony rozsypanych monet. Gapiąc się to na super-jasne włosy dziewczyny, to na party w jej ręce schylił się żeby łaskawie zebrać kilka monet leżących najbliżej niego. Nie kwapił się natomiast z tymi, które gdzieś tam posypały się dalej. Podał S. pinionżki. - masz szczęście, że ojciec dał mi kasę - powiedział tak niby ostrzegawczo, bo czasem zdarza mu się zawinąć komuś kasiorę.
Zaśmiała się krótko wymuszonym śmiechem - dzięki - wzięła pinionżki z myślą, że wrzuci je potem do zajebiście wielkiej skarbony, tak dla szpanu, bo i tak nigdy ich nie wykorzysta bo siara płacić u Prady w drobniakach te kilka tysięcy prawda?
Zmierzyła go od góry do dołu.
Ej, no fajne miała włosy. Donaldzik uświadomił sobie, że oto poznał nowy odcień blondu. Chyba napisze o tym w swoim pamiętniczku, co leży na stoliczku. Spojrzał ponownie na Party w jej dłoni i stwierdził, że może dziewczyna owa zna się na głupich gazetach, skoro takowe sobie czyta, hę? Oparłszy się gangstersko o ladę zagaił o gazetkę. - Gdybyś miała dostać miliony dolarów za wybór najlepszej gazety telewizyjnej, jaka byłaby to? - poleciał Tadziem Sznukiem po całości.
-jakakolwiek, wszystkie są te same - powiedziała i podała mu pierwszą gazete z brzegu - po co Ci gazeta telewizyjna w Nowym Jorku? Lepsze rzeczy dzieją się w realu - podtrzymała rozmowe
- Próbuję udobruchać mojego starego, który ma jakąś fazę na punkcie tv - skrzywił się na samą myśl o ojcu - kanapowcu. Rzucił kiochowej babie gazetę i zaczął przeszukiwanie kieszeni, oczywiście szukając monet, bo przecież nie wypisze czeku na taką małą kwotę, prawda? - A co do tych "lepszych rzeczy w realu", skoro poleciłaś mi dobrą gazetę, możesz mi polecić też jakieś ciekawe zajęcie - powiedział, odwracając się do niej, przy czym zignorował kompletnie babcinkę kioskarkę.
-lepsze zajęcie? picie, ćpanie, uprawianie sexu z przypadkową osobą - powiedziała zanim ugryzła sie w język. przemieszczajac się bliżej lady, by widziec swojego rozmówcy, dodąła szybko - albo po prostu imprezowanie -
- A taam - machnął ręką, gdy juz babcia skasowała gazetę, która po chwili zabrał. - Na jedno wychodzi - dodał, tak dla sprostowania. No bo przecież impreza = ćpanie, sex z osobami w promieniu 15 metrów i picie na umór. Zmarszczył brwi, włączając miarę w oczach. - Chcesz mnie zaprosić na taką imprezę? - Rzucił dla śmiechu, hahahihi.
-narazie nie organizuje żadnych imprez - odpowiedziała smutnym głosem - jednak sam możesz coś zorganizować - uśmiechnęła się blado - skoro jesteś nowy, zrób otwartą dla wszystkich parapetówe - zarzuciła pomysłem
- Cwany pomysł - odparł, ignorując smutny ton dziewczyny, który pewnie spowodowany był brakiem funduszy na imprezę. Ale od czego jest Donnie, który organizuje darmowe biby. - Mogę liczyć na Twoją obecność? - spytał z uśmiechem nie znoszącym odmowy.
-możliwe - powiedziała - nie wiem jak Ty ale ja mam ochote zapalić, a tu jest to - wskazała na znaczek zwany zakazem palenia - masz ochote na spacer po parku?-
- Jasne - odparł tak, jak gdyby codzień przechadzał się z dziewczyną czytającą Party, wraz z gazetą telewizyjną pod pachą. No a gdy wychodzili z kiochu, Donnie uświadomił sobie, jak wielkie niedopatrzenie popełnił. - Jestem Donnie - powiedział z dumą, niczym nawet Ajem Czak Bas.
Spojrzała na niego zdziwiona. Czyżby spotkała drugiego Chucka? Stwierdziła, ze nie warto się tym przejmowac narazie.
-Skye - przedstawila się również i obdarzyła go jednym z najsłodszych uśmiechów - miło mi -
said'nęła i poszli do parku where Donald zacznie, prawda?
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach